Nazywane bywają różnie. W zależności od regionu Włoch występują, jako calzone, stromboli, czy panzerotti. Bez względu na nazwę, to po prostu pieróg z ciasta do pizzy, w kształcie półksiężyca, wypełniony nadzieniem i upieczony na złoto. Najważniejsze są dobrze sklejone brzegi, tak, aby zawartość calzone nie wydostała się w trakcie pieczenia.

Przepis na ciasto jest taki sam jak na pizzę. Natomiast nadzienie może być dowolne. Jeszcze jedna świetna okazja dla domowego szefa kuchni. Wszystkie pomysły są dozwolone. Także we Włoszech farsz do calzone różni się w zależności od regionu.

Najbardziej popularne jest nadzienie z kiełbasek lub szynki, sera np. mozzarella lub provolone, często z dodatkiem pomidorów. Calzone nadziewać można niemalże wszystkim. Np. mięsnym sosem Bolognese, duszonym szpinakiem z serem ricotta, porcją warzywnego ratatuja z wczorajszego obiadu, brokułami, grzybami czy cukinią. Warzywa powinny być lekko podgotowane lub podsmażone przed zawinięciem w ciasto. Calzone piekę w mocno rozgrzanym (250°C) piekarniku przez 5-6 minut. Nadzienie musi się dobrze nagrzać. Calzone jest pyszne na gorąco. Uważajcie tylko, aby się nie poparzyć. Świetne jest także na zimno np. jako lancz szkolny czy biurowy. Tutaj z kolei polecam wzięcie większej ilości serwetek.

Włoskie calzone może być bardzo małe, dosłownie na 1 kęs. W tej wersji nazywamy je malutkimi calzone czyli panzerotti. Wypełnieniem są pomidory i mozzarella. Calzone można także smażyć w głębokim tłuszczu.

Buono appetito!